Kilka słów o materiałach i perukach do cosplayu.

Narzędzia które ratują życie:
szpilki, taśma mierząca, kreda
krawiecka, rozpruwacz.
1. Zanim chociaż pomyślisz o dotknięciu nożyczek - zrób wykrój. Dla osób zaczynających szycie, to może być dość abstrakcyjna sprawa, jednak przy odrobinie praktyki, narysowanie wykroju naprawdę nie jest fizyką kwantową. W przypadku trudnych elementów, jak spodnie, szczególnie z kieszeniami (uszycie dobrze pasujących, dopasowanych spodni ze sztywnego materiału to naprawdę wyzwanie nawet dla krawców), kup go albo znajdź w internecie. Prosty krój można później dopasować do potrzeb swojego projektu. Plus, mając wykrój, jesteś w stanie zredukować straty oraz wydać na materiał jak najmniej; warto najpierw zrobić pierwowzór z bardzo taniej tkaniny (jak poliester), upiąć go szpilkami na ciele i sprawdzić czy dobrze leży, a dopiero następnie dopasować do perfekcji i kupić dokładną ilość materiału właściwego.

2. Nie upieczesz sernika z mydła i nie zrobisz przyzwoitej ceraty z byle czego. Oczywiście, nikt nie mówi, że cerata musi być uszyta z najdroższej tkaniny w sklepie. Nie, wystarczy tylko ta pasująca do szytego stroju. Nie wdając się w zbędne paragrafy - kilka przykładów relatywnie tanich tkanin wraz z ich zastosowaniami i opcjami obróbki.



Hildegarda w nieświecącej
się peruce.
3. Peruka nie powinna wyglądać jak jajecznica. Wig się świeci? Bywa. Spryskaj go suchym szamponem, powinno pomóc. Nie pomogło? Może po prostu jest słabej jakości. Zanim jednak wyląduje w koszu, umyj go w zimnej wodzie, tak jak własne włosy, następnie zostaw w kuble z zmiękczaczem do tkanin i wysusz zimnym powietrzem po dwóch dniach. Jeśli w tym momencie wciąż błyszczy bardziej od bohaterów Uta Prince, jego miejsce jest na dnie śmietnika, przykro mi.

4. Wnętrze, mimo wszystko, ma znaczenie. Twoja ceratka wygląda świetnie, ale nie planujesz zawracać sobie głowy wykończeniem wewnętrznych brzegów, bo po co. Nikt nie zauważy? Bzdura. O ile nie planujesz spędzić godzin na edycji, próbując sprawić aby strój wyglądał dobrze na zdjęciu, a szczególnie jeśli wybierasz się w nim do ludzi na konwent, każdy niewykończony szew wewnątrz (bo nawet nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że ktokolwiek mógłby nie podszyć również brzegów) ujrzy światło dzienne przy nieodpowiednim pochyleniu się, ruchu ręką czy oczywiście po ściągnięciu jakiejkolwiek części. I rzecz chyba oczywista - nadmiar materiału ze szwów musi gdzieś pójść. To zmienia więc kształt ubrania, najbardziej w przypadkach dopasowanych tkanin ze stretchem oraz tych nieco cięższych. A w tkaninowym temacie - prasujcie każdy brzeg przed zszyciem go na maszynie. Każdy. W ten banalny sposób najłatwiej uniknąć okropnych zagięć czy nierównych, pofalowanych podszyć, tak obrzydliwie powszechnych w na przykład, szyfonowych spódnicach. Do zrobienia perfekcyjnie pasującej, powiedzmy, marynarki, niemal niezbędna okaże się fizelina, która znacznie ułatwia ukształtowanie odzienia i utrzymuje tkaninę w miejscu. Jeśli planujesz w swojej ceracie gdziekolwiek wychodzić, już w ogóle, gdy ma to
mieć miejsce zimą, warto pomyśleć o podszewce i/lub wypełnieniu w postaci pierza. Podszewka przydaje się naturalnie również w przypadku nieco zbyt przeźroczystego jak na nasze pruderyjne osoby materiału lub w celu znacznego poprawienia komfortu noszenia czegoś z mocno chropowatą powierzchnią, jak len.

Kilka prostych metod wykończenia brzegów zewnętrznych i wewnętrznych:
Szew francuski.
-nastawiony na sporą wąskość szew zygzakowy, blisko brzegu, nadmiar materiału można po prostu uciąć
-szew francuski (http://szmaragdoweszycie.pl/jak-wykonac-szew-francuski/)
-owerlok, najprostszy i prawdopodobnie najschludniejszy sposób, ale trzeba go zwyczajnie posiadać
-taśma do obszywania brzegów, sprawdza się przy dekoltach, rękawach i innych miejscach które ściśle przylegają do ciała (taśma jest miękka, toteż łagodzi ewentualną chropowatość tkaniny), jednak mają choć niewielką szansę bycia zauważonymi od wewnątrz
-opcją absolutnie ostateczną są zygzakowe nożyce, sprawiające iż brzegi ciętej tkaniny idą w kierunku przeciwnym, niż włókna, stąd nie wystąpi prucie - to tyczy się oczywiście tylko wnętrza odzienia
-wszystkie tkaniny i dzianiny będą się pruły. Wynika to ze struktury materiału i nic nie poradzimy. Jeśli w żadnym wypadku nie jesteś w stanie podszywać brzegów - alternatyw nie jest wiele. Nie prują się tylko i wyłącznie włókniny, których włókna są ze sobą klejone tudzież złączone ciepłem, a nie tkane. Mowa o materiałach takich jak filc czy polar, ewentualnie takich z bardzo dużą ilością poliestru (włókien wiskozowych, jak rayon). Prucie wciąż będzie występować, jednak zdecydowanie mniej, brzegi wystarczy przyprasować na drugą stronę.

I dodatkowy tip na sam koniec...

Cerata niezaburzająca estetyki.
5. Lustra z reguły nie kłamią, a wyczucie estetyki nie powinno znikać wraz z przywdzianiem ceraty. I nawet nie chodzi mi teraz o dopasowanie się wizualnie pod odwzorowywaną postać,
bowiem o tym już wspominałam w poprzedniej notce. Droga cosplayerko - wyszłabyś na ulicę w spódniczce ledwo zasłaniającej Twoje kobiece rejony, z kawałeczkiem materiału zamiast normalnej koszulki? Czy tym bardziej zrobiłabyś to mając wyjątkowe "krągłości"? Potworny cellulit? Trochę samokrytyki. I szacunku do samej siebie. Oraz dla otaczających cię ludzi. To jest nieestetyczne. A Revy nawet nie ważyła stu pięćdziesięciu kilo. Ani Yoko. Zanim coś na siebie przywdziejesz, zastanów się - założyłabyś to samo na ulicę?
Następny PostNowszy post Poprzedni postStarszy post Strona główna

5 komentarzy:

  1. A mnie zastanawia, dlaczego właściwie ludzie nazywają to "ceratami"?
    Also, chłop mnie namawia do cosplayu już od jakiegoś czasu, bo takie krawieckie skille są superprzydatne. Ale miejsca na maszynę do szycia mi nie zrobi :< Więc no, dzięki przynajmniej za protipy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem, ale też chcę być taka cool i hehe śmieszna, więc jakoś to zaadaptowałam.

      Maszyny do szycia nie miałam jeszcze do lutego, także praktycznie każdy z moich strojów powstał ręcznie (nawet Jolyne z przyzwyczajenia już zaczęłam obszywać ręcznie i zorientowałam się o własnej głupocie po dwóch godzinach pracy przy spodniach). Jak się chce, to się potrafi, Dead Master powstała w stu procentach ręcznie i nieskromnie muszę przyznać, wygląda dość przyzwoicie. Aczkolwiek blizny po igle mam do dzisiaj :v Ja też bym namawiała, bo nie dość, że krawiecki skill jest masterskillem, to jeszcze cerata grupowa! Też bym tak chciała, szkoda tylko, że nie mam z kim tego chcenia podzielić. Jakbym posiadała cosplay ziomeczków, to byśmy pewnie się wszyscy odwalili na innego protaga z poszczególnych partów Jojo.

      Usuń
    2. No ja umiem takie podstawowe rzeczy robić, naprawiać i robić proste przeróbki, ale szycie sobie ciuchów od zera to kosmos, bardzo podziwiam nawet te proste szkolne mundurki. A jeszcze te zbroje z pianki i inne takie, przerażające ;_;
      A właśnie grupowość i generalnie atencja mnie odstraszają od tego całego biznesu, bo generalnie nie lubię spotykać ludzi IRL xD

      Usuń
  2. Nie znam się na tym, ale to trudne rzeczy, a Ty zrobiłaś wnikliwy poradnik.
    O MÓJ BOŻE TO DEAD MASTER KOCHAM DEAD MASTER PISAŁAM O NIEJ FANFIKA KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia trochę quality, cerata też nie najświeższa, ale: http://i.imgur.com/EhqrzSu.png
      http://i.imgur.com/NaLtydj.png
      :3

      Usuń