Moshi moshi
Hiyo desu!
Dobrze, nie będę nawet udawać. Popierniczyły mi się daty, post miał pojawić się tu dwa dni temu. Sasuga Hiyo. Hiyolandię założyłam dwudziestego siódmego stycznia roku dwutysięcznego czternastego. Najpierw coś mi się uroiło, iż był to 23, miałam więc przygotowany cały materiał, potem, dla pewności, sprawdziłam jeszcze raz… Cóż. Możemy to zwalić na męczącą mnie ostatnio chorobę (trzyma mnie już tydzień, no przysięgam, to musi być ebola-chan), zamiast zwyczajny brak organizacji. Nie przedłużając - dziś chciałabym celebrować rok istnienia Hiyolandii!

Na sam początek postanowiłam przygotować zapdejtowane top 50 (tak, na świętość Haruhi, zdaję sobie sprawę, że posiadam poważne problemy z liczeniem do pięćdziesięciu, STARAŁAM SIĘ). Ach, no i przepraszam za maksymalne skrócenie/uproszczenie tytułów, musiałam jakoś upchnąć je na obrazki.






Nowy rok - nowy grafik! Zdaję sobie sprawę, że zmiany są radykalne, jednak jakoś będziemy musieli się do tego przyzwyczaić. A więc:

Każda sobota - top 10
Co drugi czwartek - first impression
Pierwsza niedziela każdego miesiąca - recenzja
Co półtora miesiąca - półmetek/podsumowanie sezonu

Choć i w tym przypadku zmiany nie są skrajne Na pewno zauważyliście, iż zmianie uległa również czcionka. 

To może jeszcze lekki apdejt mojej kolekcji. Ludzie chyba endżojują takie rzeczy.


Wszystkie Mega Mangi od JPFu i kilka gazetek, które oczywiście kupiłam
tylko dla plakatów.

*świąteczne lampki pozostały nieściągnięte z czystego lenistwa*

To kawaii onigiri jest nieco przerażające, gdyż obserwuje mnie 24/7, ale
nie mam serca go stamtąd ściągnąć. Właściwie to nawet nie wiem, skąd tam się wzięło.

Nie umiem nie pochwalić się tak przepięknym kalendarzem <3

…i pierścieniem Uteny oraz zegarkiem Edwarda <3


Od lewej: Caster z F/Z, Rasiel z Dantalian no Shoka, Mikasa (…to prezent), Yui Hirasawa,
moja duma i najukochańsza, Saber Nero od Clayz oraz dziewczynka-biblioteka z Dantaliana.

Od prawej: Kagura w kiecce z arcu Yoshiwara, Saber Lily, Assasinka z F/Z, figma BRS,
Utena (<33333333333) oraz z przodu, kolejna Saber, następnie przeurocza Yui i last,
but definitely not least, Rider.

Madokowy kącik.






Na koniec może coś bardziej… na temat? Rok to sporo czasu. Jak na mój słomiany zapał - niewyobrażalna wręcz jego ilość. Reklamuję się gdzie tylko popadnie, ale odzew mimo wszystko, wciąż jest niewielki. Oczywiście, to mnie nie zniechęca. Każde jedno wyświetlenie, każdy komentarz, a szczególnie każdy nowy obserwator, naprawdę wiele dla mnie znaczą. Byłabym więc nieopisanie wdzięczna za to jedno kliknięcie czy podesłanie linka potencjalnie zainteresowanemu znajomemu. Ale jakby na to nie patrzeć, ponad dziesięć tysięcy wyświetleń to fantastyczny wynik! Dziękuję za każdy komentarz, te przemiłe słowa uznania, docenienie moich wypocin. Sama świadomość, że udało mi się przekonać kogoś dla porządnej bajki, czyni mnie najszczęśliwszym podludziem na świecie. You guys are the best! Tymczasem, zabieram mój leniwy tyłek i idę dokończyć eksperymentalną notkę oraz zabrać się za recenzję (mongolskiej kolorowanki, wowow). Do napisania!


Siedmioletni Lag Seeing zostaje wysłany jako przesyłka przez swoją własną matkę. No przecież, że nie żartuję. To poważna recenzja! Chłopiec trafia pod opiekę tak zwanej Letter Bee, czyli nie do końca zwykłego listonosza, imieniem Gauche Suede. Rozpoczynają dość niebezpieczną podróż do adresata, podczas której obojgu przyjdzie otworzyć przed sobą serca. Historia chłopca okazuje się znacznie bardziej skomplikowana, niźli zwyczajne nieszczęście posiadania niezrównoważonej matki; rodzicielka w istocie została porwana, a sam Lag od małego posiadał czerwony klejnot zamiast lewego oka. Gdy po jego domu pozostała górka tlących się popiołów, w osamotnieniu nie miał nawet nic przeciwko zostaniu przesyłką. Kto by się spodziewał, że właśnie ta przygoda przyniesie jego życiu istną rewolucję. Po raz pierwszy od dnia narodzin, opuszcza rodzimą wioskę oraz dojrzewa rozległy, wciąż nieodkryty świat, odległe lądy, niezbadane miasta, nieprzestudiowane szlaki. W najśmielszych snach nie przypuszczał, iż właśnie w tym momencie uda mu się wyrwać ze swojej gehenny, a to wszystko za sprawą jego przewodnika. Gauche odkrywa przed nim zakamarki własnej duszy, szczegółowo opisując powody motywujące go do podejmowania tak niebezpiecznej pracy, jaką w uniwersum Tegami Bachi jest niewątpliwie fach listonosza. Ich ścieżkę ku celowi niejednokrotnie przecinają niejakie Gaichuu, potwory czyhające na serca przemierzających. Do zadań Pszczół, wyposażonych w specjalne bronie, Shindajuu, należy więc rozprawianie się z monstrami oraz ochrona cennych listów. Mimo woli Laga, chłopiec zostaje w końcu "dostarczony", a więc drogi jego i Gauche w tym miejscu muszą się rozejść. Postanawia on jednak pewnego dnia dorównać swojemu wzorowi oraz powiernikowi, samemu wstępując w szeregi Letter Bees. Od zera, do bohatera? Niekoniecznie. Raczej do małej, płaczliwej pszczółki.

Akcja właściwa rozpoczyna się po pięcioletnim przeskoku czasowym. Dwunastoletni Lag , odziany już w charakterystyczny mundur, stawia swoje pierwsze kroki jako Pszczoła. Jest więc w stanie nareszcie spełniać marzenia o dostarczaniu szczerych uczuć zamkniętych w listach do wyczekujących z niecierpliwością adresatów. Fabuła obydwu sezonów jest epizodyczna; większość historii, polegających na ni mniej, ni więcej, jak na dostarczeniu przesyłki, zamyka się w jednym odcinku. W tle rozwija się również wątek zaginionego Gauche, po którym, od czasu awansu, dosłownie słuch zaginął. Nietrudno pojąć dwuwymiarowość przygód naszej małej pszczółki. Gaichuu to stworzenia raczej metaforyczne, nienachalnie symbolizujące niesnaski i trudności w relacjach międzyludzkich, bowiem to na nich skupia się cała seria. Bez zdradzania zbyt wiele, niezwykle ciężko jest wdrożyć się w jakiekolwiek szczegóły linii fabularnej. Ta rozwija się leniwym tempem, by po przeszło pięćdziesięciu odcinkach, zepchnąć istotne jej elementy na drugi plan, pozostawiając górę niedopowiedzeń, a powierzchownie rozwiązać jedynie główny wątek. To ogromna bolączka tej serii, biorąc pod uwagę, jak interesujące i obiecujące jest całe uniwersum. Świat pogrążony w ciemności nieśmiało oświetla słabe, sztuczne słońce, do którego dostęp również mają tylko nieliczni wybrańcy. I tu można dopatrywać się drugiego dna, ale to już pozostawiam indywidualnym odbiorom. Pojedyncze arce przyrównałabym do sinusoidy, od autentycznie wciągających opowieści, po odcinki nudne jak Vampire Knight i naiwne niczym tejże serii protagonistka. Oryginalny świat przedstawiony kusi, zachęca do dalszego seansu, jednak na tych słodkich obietnicach się kończy. Wiadomo wszakże, iż każdy widz bezsprzecznie preferowałby zobaczyć kolejne wiadra łez wylane przez Laga, niźli dowiedzieć się czegoś na temat owianej tajemnicą stolicy, Akatsuki.

Otóż to - wiadra łez. Spytana z zaskoczenia o pierwsze skojarzenie z osobą Laga Seeinga, zakrzyknęłabym niechybnie - "płaczliwy wymoczek". Doskonale rozumiem (a przynajmniej umiem sobie to zobrazować) traumę z powodu utraty matki oraz bycie pozostawionym na pastwę okrutnego losu w tak młodym wieku, niemniej jednak, Lag przechodzi sam siebie. Absolutnie każdy epizod koniecznie musi zostać zwieńczony uroczystym szlochem, niezależnie od błahości jego podstaw. To naiwny, narwany oraz roztrojony emocjonalnie dzieciak, nieustannie wykrzykujący prawidła na temat siły Miłości i Przyjaźni. Wspominałam już, że ryczy w każdym odcinku? Tak sądziłam. Na całe szczęście, stanowi bardzo niechlubny wyjątek w gronie, jakby na to nie patrzeć, wyjątkowo sympatycznych bohaterów. Za swojego dingo (chowańca) posiada Niche, blondwłosą dziewczynkę o niewiadomym pochodzeniu, wyjątkowo nieprzewidywalną i nieokrzesaną. Gauche Suede szybko zostaje odstawiony na drugi plan (wszakże "zaginął"), poznajemy za to jego młodszą siostrę, niepełnosprawną Sylvette, mniej-więcej w wieku protagonisty. Pomimo niesprawnych nóg i braku rodziny, radzi sobie w życiu o niebo lepiej, niż Lag, to niewątpliwie silna, stanowcza, pracowita, ale i uprzejma dziewczyna. Connor Kluff i Zazie Winters są jednymi z pierwszych pszczółek, które poznajemy. O ile Connor jest raczej ciepłą, acz uroczą kluchą (w sumie dosłownie kluską), Zaziego określiłabym jako męską, nieco bardziej sarkastyczną wersję tsundere. Szczególne uznanie należy się jednak twórcom za kreację dwóch innych postaci. Dr. Thunderland, szalony patolog, na szczęście okazuje się relatywnie znaczącą postacią, dzięki czemu poświęcone zostaje mu kilka epizodów, natomiast mój zdecydowany faworyt, Jiggy Pepper, pojawia się niestety zaledwie w nielicznych scenach. Za to gdy już dostępuje tego zaszczytu  - zbiera całą uwagę widza. Cichy, opanowany, rzucający przeciągłe spojrzenia spod niebieskiej czapki. Klimat akompaniujący jego krótkim udziałom na ekranie, zazwyczaj widzianego na swoim shindanjuu, motorze, został wykreowany iście mistrzowsko, co pozostawia postać Jiggiego owianą tajemnicą do samego końca. Ma to swoje wady i zalety - prawdopodobnie czyha za nim Mhroczna Przeszłość, co zdecydowanie dużo odbiera nawet najbardziej charyzmatycznej postaci, toteż nie zdołano go zepsuć, jednak z drugiej strony, nie wiemy o nim niemal nic. Po raz kolejny uwydatnia się główna bolączka Tegami Bachi, czyli zaprzepaszczanie ogromnego potencjału, tym razem, tkwiącego w bohaterach. Pomimo tylu ciekawych postaci, protagonistą musi być akurat Lag, to właśnie on dostaje 90% czasu ekranowego i z jego perspektywy patrzymy na wydarzenia.

Do Tegami Bachi zachęciła mnie jedna rzecz i nie był nią opis świata przedstawiona, a śliczne projekty postaci oraz przepiękna kolorystyka. Spowite wiecznym mrokiem krajobrazy zostały utrzymane w chłodnych odcieniach fioletu i niebieskiego, nieco postoapokaliptycznie wyglądający świat bywa niczym z obrazka, poszczególne kadry, szczególnie z widokiem na miasto, spadającym śniegiem czy sztucznym słońcem, są po prostu magiczne, co nadaje serii niepowtarzalnej atmosfery. Niestety, te wspaniałe doznania wizualne rujnują Gaichuu, całościowo wykonane za pomocą CGI. Klasę samą w sobie stanowi za to soundtrack. Nie jest wybitnie rozbudowany, składa się zaledwie z dwudziestu kilku utworów, jednak to w zupełności wystarcza. Inspirowane średniowieczną muzyką utwory chóralne (Canon of Amber Around), skrzypcowe (Boushitsu), fletowe (Tears of Silver, Town of Kyrie), a nawet gitarowe (Tsuioku no Aria), z dodatkiem bębnów, harfy czy dzwoneczków, absolutnie zachwycają. Większa różnorodność byłaby tu wręcz zbędna, skromny, spójny soundtrack, sprawdza się znakomicie. W pewnym sensie, wypadałoby pogratulować niezastąpionej Miyuki Sawashiro w roli Laga; jej głos jeszcze nigdy nie działał mi tak na nerwy, czyli chyba dobrze oddała jego postać. Cała obsada robi zresztą wrażenie - wspomniana już Sawashiro, Jun Fukuyama (Gauche Suede), Nana Mizuki (Sylvette Suede), Aya Hisakawa (Anne Seeing, matka Laga), Chiwa Saito (Sonya Marumera), Ami Koshimizu (Aria Link, znajoma Gauche), Ayumi Fujimura (Niche), Yuu Kobayashi (Elena Blanc) czy Tomokazu Sugita (Moss). Bezsprzecznie najbardziej do gustu przypadła mi druga czołówka serii Reverse (śpiewana przez fantastycznego Shikao Sugę), ale wszystkie cztery openingi oraz endingi wypadły naprawdę przyzwoicie.

Czy warto więc? Niewątpliwie. Niegeneryczna opowieść fantasy, okraszona cudowną muzyką, zdecydowanie zasługuje na uwagę. Nie jest to może seans niemalże pozbawiony wad, za to na pewno stanowiący przyjemną rozrywkę. Pomimo wielu niedociągnięć, do ekranu przykuwają sympatyczni bohaterowie, wszechobecny, acz nienachalny optymizm, czy chociażby wspomniany już soundtrack i śliczna kolorystyka. No i naturalnie, Jiggy Pepper.

Bohaterowie - 7/10
Fabuła - 5/10
Grafika - 8/10
Muzyka - 9/10
Całokształt - 7/10

Akame ga Kill! - myślę, że już wystarczająco rozładowałam swoje żale i ogromny zawód względem
tej serii w recenzji. Jak wspomniałam - 5/10

Amagi Brilliant Park - wszystko szło idealnie, park Amagi niemal uporał się z kłopotami, no ale tak łatwo być nie może. Końcówka obfitowała w skrajne emocje, przez desperację, po radosne uniesienia. Na szczęście, seria dostała satysfakcjonujący finał… w przedostatnim odcinku. Tak. Nie, ja również nie rozumiem, jak, co, dlaczego. Może KyoAni powróciło do trollowania? Grafika śliczna, suprise suprise. 6/10, lekkie rozczarowanie, aczkolwiek nie przeczę, że miło wspominam seans.

Akatsuki no Yona - bajka, póki co, utrzymuje naprawdę spokojny pacing, jeśli nie powiedzieć - fabuła zdaje się tylko nieznacznie ruszać z miejsca. Obiecująca jest wciąż nieokreślona ilość odcinków. Moje zdanie pozostaje niezmienne, bardzo porządna przygodówka z intrygą polityczną w tle, okraszona fantastycznym soundtrackiem. Póki co- 7/10

Bonjour♪Koiaji Pâtisserie - adaptacja otome w szkole cukierniczej, bo czemu nie! Przewidywalne, głupiutkie, ale przynajmniej nie drażni (UtaGays 3, we are looking forward to you!). 4/10

Danna ga Nani wo Itteru ka Wakaranai Kei - zapowiadało się bardzo meh, a wyszła naprawdę przyzwoita krótkometrażówka. Ba, seria broni się sama w sobie i wypada dobrze nawet na tle tych dłuższych bajek. Format jest właściwie jej sporą zaletą, ot, lekka, gagowa komedia; odcinek z nawiązaniami do Evangeliona wpadł wręcz wybornie. Bynajmniej nie żałuję rozpoczęcia seansu i z czystym sercem - 6/10.

Denki-gai no Honya-san - druga połowa dostarczyła kilka flashbacków, odcinek świąteczny, epizod z chorobą Sensei i jeszcze więcej szalonego humoru. Niezwykle sympatyczna bajka, jednak wciąż bez fajerwerków. 6/10

Donten ni Warau - pomysł, potencjał, bohaterowie - czego więcej (bo nawet z małym budżetem da się stworzyć coś ciekawego) by wymagać? Porządnego wykonania, chociażby! To kolejna z tych niezwykle frustrujących bajek, które zapowiadają się znakomicie, które ciągle obiecują coś lepszego za kilka odcinków... i tak w kółko. Tylko że konkretów, koniec końców, nie dostajemy nigdy. I tak właściwie - po co to wszystko, po co ta drama, okrzyki wojenne, rozstania i powroty, by całe zło zostało potraktowane po macoszemu oraz zostało pokonane siłą Przyjaźni i Miłości? 4/10; wolałabym jedną ovkę o historii Botan i Hiragiego, jakby na to nie patrzeć, najprzyjemniejszy wątek z całej, dwunastoodcinkowej bajki.

Fate/stay night: Unlimited Blade Works (TV) - doskonała adaptacja świetnego materiału źródłowego. I po prostu, bardzo dobra bajka. Sporo dialogu (logicznego i potrzebnego), piękne, widowiskowe walki, nawet nasz Shirou-People-Die-If-They-Are-Killed Emiya stał się znośnym (do wybitnie udanego czy zdatnego do polubienia wciąż mu daleko) protagiem! Czekanie na drugi cour zdecydowanie boli, chociaż patrząc na ten zastanawiający spadek jakości animacji w ostatnim odcinku - może dobrze to serii zrobi. A najlepsza część historii wciąż przed nami. No i potem Heaven's Feel. A może nawet adaptacja Fate/hollow Ataraxii. Ech. 8/10 (sentyment do UBW nie pozwala mi dać mniej)
Issei, we feel you.

Gugure! Kokkuri-san - właściwie nie mam pojęcia, co sądzić o tej bajce. Suchy humor, powtarzalne gagi, dziwna randomowość, zdecydowanie niesprzyjający format (o wiele lepiej wypadłoby toto jako krótkometrażówka; seria zwyczajnie przeskakuje z gagu do gagu, pięciominutowe odcinki oglądałoby się zdecydowanie bardziej komfortowo). Bywały i żarty całkiem udane, a Kokkuriemu nie sposób odmówić swoistego uroku. 5/10, I suppose. Opening wpada w ucho.

Inou-Battle wa Nichijou-kei no Naka de - haremówka, jakich wiele. Sympatyczna, ale i schematyczna, przewidywalna, po prostu, przeciętna. Kompletnie nijacy bohaterowie, tsundere, osananajimi, ojou-sama, loli i protagonista. Po prostu, protagonista. Grafika miewała swoje momenty, czasem jednak twarze postaci doznawały osobliwych deformacji. Meh. 5/10

Kiseijuu: Sei no Kakuritsu - jest naprawdę dobrze. Uzasadniona krew, ba, w zrozumiałych ilościach. Niepokojące zmiany w protagoniście zostały ukazane w wyjątkowo przekonujący sposób. Gdy któryś z bohaterów zachowa się jak idiota i narazi na śmierć, nie ratuje go nawet wszechmocny Scenariusz - dostaje to, na co zasłużył, czyli zwyczajnie ginie. Długość daje serii możliwość rozwinięcia wszystkich wątków. Nie powiem, byłam sceptyczna, jednak to definitywnie jedno z pozytywnych zaskoczeń sezonu. 7/10 so far!

Log Horizon 2nd Season - Tymczasowo wstrzymałam seans. Odezwę się po zakończeniu emisji.

Mushishi Zoku Shou 2nd Season - Boli mnie pisanie o Mushishi. Nie umiem ująć w słowa, bez niepotrzebnego powtarzania swoich zachwytów z poprzednich notek, jak cudowną jest serią. Chcę więcej! 10/10

Ookami Shoujo to Kuro Ouji -
Quality time!
I trochę #yaoihands
Przykład uroczego zachowania ze strony Kyouyi. W takich
 sytuacjach wręcz naturalnym jest uśmiechanie się i
wdzięczność  względem swojego łaskawcy.
Grunt to znać swoje miejsce i być świadomym swojej wartości.
Nie mam nic do dodania, więcej informacji zawarłam przy okazji półmetka jesieni. Do samego końca, Ookami Shoujo niezachwianie stało na szczycie rankingu największego syfu tego sezonu. Zasłużone 1/10!

Orenchi no Furo Jijou - słodki odmóżdżacz. Pewnie za tydzień zapomnę, że oglądałam. Ale teraz pamiętam. 4/10, a co mi tam. Za opening z nawiązaniem do Free! No i bycie spin-offem tegoż.

Psycho-pass 2 - Czyli dlaczego czasem co za dużo, to niezdrowo. Pierwszy sezon był świetny,  nie powinniśmy więc spodziewać się niczego innego po drugim. A jednak? Podstawowym pytaniem, a jednocześnie zagwozdką męcząca mnie przy wielu seriach w tym sezonie, które musiałam sobie zadać, było: po co? Jaki konkretnie był cel tworzenia drugiego sezonu? Najciekawsi bohaterowie (Ginoza, Yayoi, Kougami wspomniany zaledwie w dwóch odcinkach) zostali zepchnięci na trzeci plan i pozbawieni jakiejkolwiek osobowości. Pewnie, przyjemnie było obserwować chara development Akane, zgrzyty zaczynały się pojawiać przy całej reszcie obsady. Nowa inspektor, Mika, dziewczę ze znacznie większą ilością szczęścia, niż rozumu, Kamui, antagonista (?), niespecjalnie takiegoż sprawiający wrażenie, i przede wszystkim, nieszczęsny Tougane, postać kompletnie fabule niepotrzebna. Ucierpiała nawet grafika, sceny śmierci (a było ich niemal tyle, co w Akame) straszyły nadmierną cenzurą, często przysłaniającą praktycznie całą sylwetkę. I po raz kolejny - na co, na co ta cała farsa, skoro koniec końców, nic, włącznie z Sybil, nie ulega zmianie? 5/10.
#soobvious

Selector Spread WIXOSS - Jak wiele lesbijskich podtekstów^ da się wepchnąć do bajki o karciance? Cóż, naprawdę sporo, jak sam STAFF nam udowadnia. Pierwszy sezon, kolokwialnie mówiąc, szału nie robił, toteż w drugim twórcy postanowili zapewnić widzom nieco więcej rozrywki. Dowiadujemy się Mrocznej (i…durnej) Prawdy za walkami Selectorów (tak! Prawda jest nawet Mroczniejsza, niż dotychczas sądziliśmy!), wprowadzonych zostaje kilka nowych dziewczynek, a to wszystko w słodkim akompaniamencie ujęć na tyłek Ruuko i dwuznacznych tekstów, już całą postać Akki-lucky pomijając stosownym milczeniem. Żeby nie było tak kompletnie pro-homo, dodano przeuroczy wątek incestowy, bo przecież dobre koleżanki tylko zachęcają do uwodzenia własnego brata bliźniaka. 3/10, fajny opening.

Shigatsu wa Kimi no Uso - U-uwielbiam. Ta bajka jest po prostu piękna. Nie umiem opisać swojego zachwytu nad tak świetnym operowaniem dramatem, komedią i wątkiem romantycznym, nad naturalizmem, realizmem tej serii. 8/10 so far.
Tylko takie kadry bolą...

Shingeki no Bahamut: Genesis - Choć pokonałam tę bajkę przede wszystkim za bohaterów i komedię, zmiana klimatu na znacznie bardziej dramatyczny niespecjalnie jej zaszkodziła. Główne trio jest tak nieopisanie przesympatyczne, iż trochę przesadna pompatyczność zupełnie nie przeszkadzała. W porównaniu do pierwszych odcinków, spadł za to poziom grafiki, wprowadzono jeszcze więcej niskobudżetowego CGI, co okrutnie odcinało się od klasycznych (i bardzo ładnych) projektów postaci. Kolejny problem mam również z soundtrackiem; grało mnóstwo świetnych kawałków (chóralnych, gitarowych, nawet metalowych, jak opening), jednakowoż pojawiały się jakby nieśmiało, cicho i zdecydowanie za rzadko. Zakończenie wypada satysfakcjonująco i pozostawia przyjemny posmak. Proste fabularnie, a bardzo solidne, komediowo-przygodowe fantasy, ze znakomitymi bohaterami. 7/10!

Shirobako - yis pls, 8/10

Sword Art Online 2 - ZABILI NAJLEPSZĄ DZIEWCZYNKĘ, ZABILI NAJLEPSZĄ DZIEWCZYNKĘ, ZABILI NAJLEPSZĄ DZIEWCZYNKĘ, ZABILI NAJLEPSZĄ DZIEWCZYNKĘ, ZABILI NAJLEPSZĄ DZIEWCZYNKĘ, ZABILI NAJLEPSZĄ DZIEWCZYNKĘ... A ten arc miał potencjał bycia najlepszym w SAO - minimalna ilość Koryta, w miarę logiczny wątek Asuny, ale nie, trzeba było to zamordować stężeniem dramy wyższym, niż głupoty w Ookami Shoujo i Ushinawareta razem wziętych! 3/10

Ushinawareta Mirai o Motomete - uwaga, spoilery. Ostrzegam - nie jeden, nie dwa, a całe zakończenie. Nie żebyście wiele tracili nie oglądając, zniesmaczeni poznanym już zakończeniem....
Ale do rzeczy.
1. Jedna z dziewczynek głównego bohatera, ta oczywiście z najmniejszą ilością punktów IQ i fałdek na mózgu, przy okazji, osananajimi, Kaori, wyznaje MC miłość. Niestety - nie otrzymuje odpowiedzi...!
2. Kaori zostaje rozjechana przez autobus. Nie ginie na śmierć, a zapada w śpiączkę. Inna dziewczynka z jego haremu znika w niewyjaśnionych okolicznościach.
3. Przeskok czasowy. Protag (Sou) jest już dorosły (można to poznać po jego zaroście!) i pracuje jako lekarz. Reszta jego dziewczynek również, a przynajmniej zajmują się czymś podobnym.
4. Sou zdaje sobie sprawę z błędu, jaki popełnił przed laty. W sensie, nie odpowiedział na kohuhaku Kaori. Postanawia jakoś to naprawić. Jak? Oczywiście, wybudzając ją ze śpiączki... Nie...? Nie! Sou decyduje się przenieść jej mózg do innego, sztucznie stworzonego ciała. Technologia pozwalająca na taką procedurę jeszcze nie istnieje, ale co tam, dwa dni później, protag wraz z dwoma pozostałymi mu dziewczynkami (też już dorosłymi), naturalnie, wiedzą, co robić i długo z tym nie czekają.
5. Suprise, suprise, operacja kończy się niepowodzeniem. Ale co tam - nie można się poddawać. Protag wpada na lepszy bardziej realistyczny  rozsądniejszy nowy plan. Otóż przekształca sztuczne ciało tak, by do złudzenia przypominało tę zaginioną dziewczynkę. A co potem? Głuptasy, przecież to oczywiste. Wysyła ją w przeszłość, by ratowała jego ukochaną! Jak tego dokonuje? Za pomocą magicznej, błyszczącej kostki. Tak, tyle o tym narzędziu nam wiadomo.
6. Yui, sztuczna dziewczynka, rzecz jasna, zakochana w Sou, robi wszystko, by zapobiec wypadkowi. Tak dosłownie wszystko. Zmienia linię wydarzeń nieskończoną ilość razy, co ma ZEROWY wpływ na przyszłość.
7. W ostatnim scenariuszu, postanawia sama wskoczyć pod ten nieszczęsny autobus, a przynajmniej tak mogłoby nam się wydawać. Następuje jednak plottwist - protag ratuje ją w ostatnim momencie, wyznając przy okazji miłość. One last kissu, Yui tak po prostu znika (nawet ze zdjęć, widzę inspirację Anotherem czy coś).
8. Czy przyszłość nagle uległa zmianie? Sou budzi się, a przy jego boku staje zupełnie nieśpiąca Kaori? Och, bynajmniej. Dostaje za to telefon mówiący, że obudziła się w szpitalu. Ze śpiączki, w którą nigdy nie powinna zapadać, bowiem nie uległa żadnemu wypadkowi.

Puenty nie ma. 2/10
Ach tak.
World Trigger - pewnego pięknego dnia, odwiedzam własnego MALa, w celu dodania kolejnych odcinków. I spostrzegam, iż mam za sobą dziesięć z pięćdziesięciu zapowiedzianych. Pięćdziesięciu. Abstrahując od kompletnej nieoryginalności oraz zżynania z Darker than Black (Border = Syndykat, Side Effect = zapłata Kontraktorów, Mikado City z Bramą do innego wymiaru = Hell's Gate w Tokio), ta bajka jest zwyczajnie i niepodważalnie nudna. Pięćdziesiąt odcinków tej biednej grafiki i nieistniejących bohaterów? Dziękuję, postoję. 3/10.

Yama no Susume 2nd Season - absolutnie przeurocze okruchy życia, byłam sceptyczna w stosunku do sezonu pierwszego, ale dłuższy format drugiego, naprawdę przysłużył się tej serii. Drugi cour był chyba jeszcze bardziej sympatyczny. 6/10

Hiyowe top 10:
1. Mushishi Zoku Shou 2
2. Shigatsu no Kimi wa Uso
3. Shirobako
4. Akatsuki no Yona
5. Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru
6. Shingeki no Bahamuut
7. Fate/Stay Night: Unlimited Blade Works
8. Kiseijuu
9. Amagi Brilliant Park
10. Denki-gai no Honya-san i Yama no Susume 2, cannot possibly choose between those two

I moje relatywnie skromne plany na zimę.

-Tsukimonogatari: Yotsugi Doll
-Kamisama Hajimemashita 2
-Yuri Kuma Arashi!
-Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu Love!
-Kantai Collection
-Jojo's Bizzare Adventure: Stardust Crusaders 2
-Kofuku Graffiti
-Saenai Heroine no Sodadekata
-Tokyo Ghoul 2
-Ansatsu Kyoushitsu
-Death Parade
-Durarara!! x2 Shou
-Aldnoah.Zero 2
-Junketsu no Maria
-Kuroko no Basuke 3
-Rolling Girls
-Shounen Hollywood: Holly Stage for 50
Następny PostNowsze posty Poprzedni postStarsze posty Strona główna