Wiem, że mówię to co sezon, serio. Tym razem tak ostatecznie - jakim cudem to tak zleciało? Jest cholerny czerwiec. Albo już nawet lipiec, to zależy. Pewnie wychodzą nowe bajki, obiecany sezon letni, na który czekam już chyba od zimy, odkąd zaczęli przydzielać seriom daty. Nawet nie wiem czego nie mogę się doczekać bardziej, więcej mojej Renge, Hajime-ssu, Popury czy waifu Kyouko. W sumie to tymczasowo nieistotne. Zaczyna się dobry sezon, ale i zakończył całkiem przyzwoity. Szczerze powiedziawszy, nie angażowałam się weń specjalnie, skupiłam się na nadrabianiu backlogu i uczeniu się do egzaminów (swoją drogą, poszły bardzo dobrze. może nie czeka mnie kasa w Tesco, a pozycja menadżera?), nawet nie tknęłam bajek którymi żyły internety, ale czy coś mnie ominęło? Piję głównie do Owari no Seraph i DanMachi, choć z drugiej strony, zbawiania anime przez Ninja Slayer też śledzę. Udało mi się natomiast zredukować ilość bajek niemających szansy do mnie trafić, przez co pozostałam z wyjątkowo niewieloma skrajnie tragicznymi tytułami. To może przejdźmy w końcu do rzeczy, shall we?

A, i pewnie natrafią się jakieś niewielkie spoilery. Sorry not sorry. Ostrzegam.

Ameiro Cocoa - wiecie, o czym jest to anime? No ja też nie. Nie. Poważnie. Jestem bardzo, ale to bardzo poważna. Dlaczego? Kto to stworzył i w jakim celu? Posłuchajcie. Jest sobie kawiarenka. Pracuje w niej blondasek, barista wyglądający jak Mio Takano i właściciel. Właściciel pojawia się w pierwszym i ostatnim odcinku, więc właściwie nietrudno zapomnieć o jego istnieniu, bo ma zerowy tryb na fab… Przebieg wydarzeń. No więc pracują sobie. Do ich klientów zalicza się jakiś rudy chłopak i czarnowłosy mruk. Mruk upodobał sobie obrażanie blondaska. Twierdzi, że ma go w głębokim poważaniu, jednak ciągle go zaczepia. Brzmi jak typowy wstęp do yaoi, co? No właśnie nie. Generalnie to pomiędzy bohaterami jest zero interakcji, nie mówiąc już o jakiejkolwiek "chemii". I tak przez dziesięć odcinków mruk coś mówi, a blondas się obraża i zastanawia czemu. W bodajże jedenastym, mruka nie ma, toteż blondas postanawia iść na jego uczelnię, ale wtedy mruk wraca i spotykają się przed kawiarnią. Taki gigantyczny cliffhanger pozostawia nas w oczekiwaniu na cały tydzień. Gdy już doczekaliśmy się premiery, mogliśmy posłuchać najsztywniejszej i najmniej na miejscu konwersacji jaką moglibyśmy sobie wyobrazić. Mruk stwierdza, że jednak nie ma nic złego w nieposiadaniu dumy, daje blondaskowi jakiegoś bohomaza, twierdząc, iż to jego portret, po czym zjawia się właściciel w sparklującym, granatowym garniturze i krzyczy coś o młodości i mądrości. I koniec. Każdy odcinek rozpoczyna się openingiem, będącym sekwencją bohaterów idących, ewidentnie w zapętleniu, czemu akompaniuje "kimi wa rainy day" powtórzone kilka razy. Potem przez półtora minuty obserwujemy szkaradne, krzywe mordy bohaterów i koniec na urwanej klatce. Nie mam puenty. Nie umiem.



Hiyowy rating: 0/10

Ansatsu Kyoushitsu - survivale są głupie. To w końcu edgy bajki, przy nich nie da się inaczej. A co gdyby wyjąć z nich tę krawędziowość i zastąpić… rozterkami na temat dorastania? Połączenie przystępnego humoru, bardzo ładnych okruchów życia i w końcu ździebka akcji w Ansatsu ma szansę trafić do niezwykle szerokiego grona odbiorców, nie ograniczając się do żadnego z targetów demograficznych, pomimo, z racji magazynu wydającego mangę, bycia określanym jako shounen. Nietrudno mi zrozumieć jego fenomen; najsilniejszą stroną tej serii jest jej umiejętność sprawienia, aby widz sympatyzował się z postaciami, budząc wobec nich nieograniczone pokłady empatii i zwyczajnej sympatii. Poważnie, nawet wiedząc o zapowiedzi drugiego sezonu na jesień, jakoś smutno było mi się rozstać z bohaterami. Naprawdę przyjemna bajka.
Our precious boy is blushing <3

Hiyowy rating: 7/10

Danna ga Nani wo Itteru ka Wakaranai Ken 2 Sure-me - czy tylko mi się wydaje, czy ten sezon był jakiś bardziej… poważny? T trochę za duże słowo, jednakże czegoś mu brakowało. Postacie nieco wydoroślały, lecz przy okazji wysechł też nieco humor, co podobało mi się znacznie mniej. Naturalnie, must watch dla wszystkich fanów serii pierwszej, wciąż jest na zmianę uroczo i zabawnie, aczkolwiek osobiście odczuwam spory niedosyt.

Hiyowy rating: 6/10

Diamond no Ace: Second Season - generalnie to nie lubię sportówek. Nie cierpię tasiemców. Jednak Diamond no Ace nie da się nie lubić. Zaskakujące wyniki meczy, gigantyczny zestaw bohaterów, z czego każdy faktycznie jest człowiekiem z własną historią, dzięki czemu umiemy zrozumieć każdego z nich, no i wiele, wiele odcinków. Pierwsza seria posiadała ich siedemdziesiąt pięć, druga pewnie też skończy się nieszybko. Nie widzę sensu w rozpisywaniu się na jej temat w tym momencie, gdy tyle jeszcze do przejścia; pomimo mnóstwa retrospekcji na początku, zdecydowanie warto przebrnąć przez kilka pierwszych odcinków, bo potem robi się ciekawiej, niż kiedykolwiek wcześniej.


Fate/Stay Night: Unlimited Blade Works 2015 - a więc mój ulubiony route, jego adaptacja w sumie, zaczyna poważnie dobiegać końca. Myśleliście, że poprzedni sezon był nudnawy? To mieliście rację, ale ten niewiele go pod tym względem wyprzedza. Generalnie to chyba nie muszę opowiadać o czym są Fejty i tak dalej. Przechodząc więc prosto do konkluzji: ignorujcie dialogi, słuchajcie sobie muzyki i obserwujcie tę przepiękną animację, a będziecie endżojować. Niby czytałam nowelkę eony temu, ale nie pamiętam by wynikło z nich tyle idiotycznych przemyśleń i przeciąganych w nieskończoność pojedynków. Walka z Archerem była dla mnie bardziej bolesna od seansu Code Geassa. Spójrzmy prawdzie w oczy, czekaliśmy na jedno. Delfiny. To znaczy, scenę przekazywania many. Jak się skończyło, też naprawdę nie muszę przypominać. Nie chcę. Poziom głupoty wzrastał. Then episode 12 happened. Było trochę smutno, trochę jak podczas doktora Gilgamesha i flashbacków Ilyi. Będąc ścisłą, znowu było smutno na siłę. Rozumiem, że skoro wszyscy i tak wiedzą, że Saber zniknie, trzeba troszkę podrasować tę samą scenę, którą widzieliśmy wiele razy. Nie narzekam, szczerze powiedziawszy, wyszło ślicznie. Ładna ścieżka dźwiękowa, jezioro, błyskotki. No właśnie, ścieżka dźwiękowa. Fukasawa Hideyuki odpowiedzialny za soundtrack stworzył naprawdę fantastyczny zbiór zróżnicowanych utworów, wprost perfekcyjnie pasujących do niemal nieskazitelnego obrazu. Niemal, bo i pozornie nielimitowany budżet ufotable troszkę się wyczerpał w ostatnich epizodach; Shirou podczas pojedynku z Gilgameshem przypominał nieco z twarzy gremlina, a nos Rin pod koniec nałogowo znikał, za to sakug oczywiście nie brakowało do ostatniej minuty. Te dwa prawie perfekcyjne elementy połączono jednak w już niezaprzeczalnie idealną jedność w postaci openingu. Uwielbiam Aimer, a i tym razem jej przecudna barwa głosu nie zawodzi. Brave Shine ma nie tylko ciekawie ujęcia kamery i zapierające dech w mojej płaskiej klatce piersiowej widoki, ale również zdecydowanie najlepszą piosenkę w tym sezonie. Wszystko fajnie, 7/10 jak sądziłam od początku.

But then
An episode
THE episode
Przeżyjmy to jeszcze raz.

dlaczego Londyn
co się stało
czy to ma być jakiś filler
może pomyliłam bajki
choć w sumie to najładniejszy Londyn jaki w życiu widziałam
bezkucykowa Rin 0/10 why would u do dis to her
kto to wpuścił jeszcze Luvię idę wyłączyć ten odcin-
I'm sorry I doubted you, ufotable, take all my money
czy to dorosły Waver
idę zmienić spodnie
you've got my 11/10 guys thank you for everything
Złote Cytaty Shirou - 2015 edition:
"Just because you're right, doesn't mean you're correct"
"It doesn't matter that it's [my wish] fake."
"My life has never needed meaning"
"You're a one-trick pony, just like me!"

I najpiękniejszy cytat od najpiękniejszej dziewczynki:
"I'll make sure he doesn't end up as a twisted jerk like you" 

We know. And it's called cancer.
Smutna scena z Saber nr 3
Archer natomiast zostaje tą dziewczynką w haremie, która nie jest główną
bohaterką, więc z niełaski scenariusza nie ma szans, ale i tak gambarimasu.
PS
Ten człowiek znęca się nad twoją przyjaciółką, a jego siostrą.
Próbował cię zgwałcić. Faktycznie wisisz mu przeprosiny.
Hiyowy rating: 8/10 (for Waver and for life!!!!!!!1111)

Gintama 3 (?) - mam wrażenie, że zanim nastąpił, coś jeszcze się w najnowszej Gintamie działo. But guys. Gender bender arc. Sadaharu jako cholerny jednorożec, dziewczęta Yoshiwary niczym yakuza, porażająca zmiana Shinpachiego, no i ta Kagura. Arc może i koncentrował się głównie na Kyubei i jej dylematach, swoją drogą, fantastycznie przedstawionych, ale wszyscy i tak oglądaliśmy go z innych powodów. Powodów widocznych poniżej. Nie mam co być poważnym, w końcu to Gintama. Fanom uniwersum na pewno nie muszę przypominać o nowej serii, całej reszcie tak czy siak polecam zapoznać się z poprzednimi seriami. Ale o tym już chyba wystarczająco wiele razy mówiłam. 

Jedno z wielu OTP 5ever tej bajki i sezonu.
Natomiast tu Tsukuyo jako alfons i Kagura-chan jako jej pracownica.
Od lewej: Okita, Hijikata i goryl.
Hibike! Euphonium - pamiętacie 2009? To wtedy KyoAni wypuściło w świat Kejona i nic już nigdy nie było takie samo, nie tylko dla samego studia, które od tego czasu ma na sobie łatkę "tych co zrobili Kejona i od tego czasu wszyscy w ich bajkach mają takie same twarze" (co, notabene, jest nie tylko bullshitem, ale i mocno niesprawiedliwe, wszakże od początku istnienia wypuszczali i wciąż wypuszczają wiele bardzo dobrych bajek). To właśnie Kejon zapoczątkował erę moebajek. Nie żeby wcześniej nie istniały; Hidamari Sketch po raz pierwszy zekranizowano w 2007, a fantastyczna Azumanga Daioh, jakby na to nie patrzeć, również traktująca o słodkich dziewczynkach robiących słodkie rzeczy, ujrzała światło dziennie już w 2002. Ten przydługi wstęp miał na celu zobrazować oczekiwania, z jakimi mierzyło się Hibike jeszcze przed premierą; KyoAni znowu robi bajkę o grających dziewczynkach. Pewnie znowu otrzymamy przeciętniaka ze zdecydowanie zbyt dobrą grafiką. O w jakim byliśmy błędzie! Asuka to tutaj najlepsza, a nie najgorsza dziewczynka, główna bohaterka bynajmniej nie ma autyzmu, a muzykę traktuje się na poważnie. Bardzo poważnie. Zamiast lekkodusznej komedii, otrzymaliśmy jedne z najlepszych okruchów życia widzianych przeze mnie w tym roku i kolejną serię muzyczną w szeregu moich ponadczasowych ulubieńców. Muzyka jest tutaj niemal kolejną z bohaterek; otrzymujemy realistyczny wgląd na proces jej tworzenia przez ludzi z mniejszą lub większą pasją. Nietrudno jest sympatyzować się z postaciami; każdy kto kiedykolwiek nie tylko próbował podjąć się gry na instrumencie, lecz próbował osiągnąć cokolwiek, doskonale zrozumie frustrację Kumiko wspaniale pokazaną poprzez równie piękny bieg przez miasto w jednym z końcowych odcinków, gdy nie zauważała rezultatów, pomimo ogromu pracy i chęci. Mało tego, postacie są gronem tak zróżnicowanym, acz wciąż świetnie prowadzonym, iż ich codzienne perypetie są bardziej pasjonujące od niejednej bajki z pościgami i wybuchami. Widz po prostu ma ochotę obejrzeć kolejny odcinek, aby dowiedzieć się jak potoczą się ich losy, bo sami bohaterowie sobą nie odrzucają. W całej tej bajce istnieje tylko jedna irytująca bohaterka! Jedna! Last but not least: znajomość Kumiko i Reiny. Tak, to fanserwis, ale wszyscy shipowaliśmy. Prawdopodobnie jedyną wadą, choć to raczej za duże słowo, jest, definitywnie słabsza od reszty dobytku KyoAni, grafika. Sakug nam nie szczędzono, natomiast bogactwo detali czy szczegółowość nawet w rysowaniu tłumu, z czego słynne jest studio, raczej nie zachwyca. Za to w obliczu finalnego występu, nieopisanie pasjonującego i emocjonującego - nie mogłabym dbać mniej. Kibicowaliście kiedyś narysowanym dziewczynkom? Ja kazałam trzymać kciuki mojemu kotu. Gdy zauważyłam, że ich nie ma, po prostu złapałam go za łapę. Warto było, nawet pomimo ran bojowych. Rekomendacja to chyba tylko formalność. 
Widzicie tego uroczego chłopca z blushem? To Taki-sensei. Gardzi Tobą i
Twoją słabą grą. Jego chabrowe oczy i czarne loczki jeszcze będą Ci się śniły
po nocach.
Hiyowy rating: 8/10

Jojo's Bizarre Adventure: Stardust Crusaders 2 - nie zapowiedzieli DiU. Pierwszych Crusadersów jakoś endżojowałam. Może ta durna cenzura, schematyczność, mnóstwo głupich rozwiązań fabularnych (i.e. Jotaro wszystkich ratuje), ale w sumie fajnie się to oglądało. Nawet pierwszy cour tego był jakoś mniej durny. Najciekawszą walką była bodaj Iggy vs Pet Shop, w każdym razie trzymała w napięciu znacznie bardziej, niźli superpotężny wampir decydujący się na użycie sztyletów pomimo posiadania superpotężnej mocy zatrzymywania czasu. Podczas tych kilku ostatnich odcinków, idiotyzm niemal wyszedł z ekranu i uderzył mnie w twarz. Najkrócej ujmując:
-sekunda trwająca dobre półtora minuty, podczas sekundy Jotaro potrafił wygłosić swój cały bełkot
-Jotaro robiący wszystko
-manga pod czapką ratująca życie
>mam dosłownie kilka sekund zanim Dio się zregeneruje
>powiszę sobie na znaku sklepowym
-duch Josepha
-dżołki Josepha
>wiesz, czemu przegrałeś, Dio?
>*n-no na pewno teraz Jotaro nam wyjaśni czemu jest takim koksem*
>bo mnie wkurzyłeś
Ale wiecie dlaczego czara została przelana?
Nie zapowiedzieli DiU.

Blondyn ze znakiem drogowym.
Ok, ten opening podniósł ocenę o oczko. Poważnie.
Nic niewnosząca Wzruszająca scena z ostatniego odcinka.
 Hiyowy rating: 6/10

Kekkai Sensen - oto powód przeciągania publikacji tej notatki do dnia dzisiejszego. Znaczy, nie licząc mojego wyjazdu. Niemniej jednak, czekałam na ostatni odcinek, który nigdy się dotychczas nie pojawił i nikt w sumie nie wie kiedy ta okazja nadejdzie. I, szczerze powiedziawszy, nawet nie wiem co o tej bajce myśleć. Nie była zła, jedna z lepiej wyreżyserowanych serii sezonu, poziom trzymał jazzowy soundtrack i niepowtarzalny klimat. I… to właściwie tyle. Nie zrewatchowałabym. Może po prostu napiszę o Kekkai Sensen w podsumowaniu kolejnego sezonu. Albo w first impressions.

Tła bywały naprawdę zachwycające, pomimo dość przeciętnej animacji.

Hiyowy rating: 6/10

Kuroko no Basket 3 - Kurobasu już dawno przestało być fajne. Już dawno o tym mówiłam. Obejrzyjcie sobie Ping Ponga albo Cross Game. Koszykówka jest najwyraźniej za nudna, aby zrobić o niej jednocześnie interesującą, logiczną i realistyczną bajkę.




Mało tu quality tego sezonu, także specjalnie dla was.
I trochę płonących piłek.
Rather stupidity past stupidity.
Hiyowy rating: 3/10

Mikagura Gakuen Kumikyoku - szkolne kluby, trochę walk z dziwnymi, średnio możliwymi do opisania supermocami, wyjątkowo sztampowi bohaterowie, mnóstwo paskudnej animacji, niezbyt interesującego rozwoju "fabularnego" i jeszcze cięższe do objęcia umysłem zakończenie - tego nie uratowałaby nawet dobra obsada seiyuu i w gruncie rzeczy, dość sympatyczna główna bohaterka. Taki przeciętniak, który pojawia się w każdym sezonie, ale nikt nigdy o nim nie pamięta tuż po zakończeniu.



Hiyowy rating: 4/10

Nisekoi: - myślę, że sam autor nie wie kto jest właścicielką kluczyka do kłódki Raku. Sądzę, iż od dawna już się tym nawet nie przejmuje, bowiem sytuacja jest tak zagmatwana, że tylko wprowadzenie czegoś w stylu clannadowego zakończenia umiałaby to odwrócić. Nowe Nisekoi jest jeszcze głupsze, jeszcze bardziej naiwne, irytujące i generalnie przewidywalne niż druga połowa serii pierwszej. Widać nawet poważny spadek jakości grafiki; pozostały ładne chara designy i shaftowa, żywa kolorystyka, ale wszystko zdecydowanie się rozjeżdża i widać niski budżet. Po raz kolejny: zmarnowany potencjał. Kolejny, haremowy rom-com i absolutnie nic więcej.

Raku dalej ugania się za właścicielką kluczyka swojej kłódeczki. Spoiler spoiler
spoiler: przecież wiecie, że jej nie znajduje.
Chitoge próbuje drastycznie zmienić wizerunek: zaczyna nosić błyszczyk,
zmienia szampon do włosów, a gdy to wszystko przechodzi niezauważone,
robi coś tak przerażającego, jak zmiana kokardki do włosów (której zostały
poświęcone w sumie dwa odcinki).
Pojawiają się kolejne jeszcze głupsze i jeszcze bardziej zakochane w równie
głupim protagu dziewczynki.
Hiyowy rating: 3/10

Ore Monogatari!! - najsłodsze shoujo dekady czy tylko najsłodsze shoujo dekady? Poważnie, do seansu bierzcie coś słonego, bo bajka zapewni wam wystarczająco cukru. Wystarczająco, a nie za dużo. I dorzuci parę genialnych gagów. Romans sezonu. Uwielbiam, ale więcej o tym jak się zakończy za parę miesięcy. Nawet, jeśli tak jak ja macie mnóstwo planów na letni, a z jakiegoś powodu jeszcze nie oglądacie Ore Monogatari - pickujcie i to już.

Moja reakcja na każdy odcinek.

 Shokugeki no Souma - dwie bajki o gotowaniu w jednym roku to dość ciekawa sprawa, biorąc pod uwagę, że dotychczas pojawiało się ich wyjątkowo niewiele, a już na pewno nie w takiej formie. Tytułowe shokugeki jest bowiem pojedynkiem odbywanym w szkole gastronomicznej do której uczęszcza bohater - tego na pewno jeszcze nie było. Szalenie popularny, mangowy pierwowzór zbiera grono fanów już od trzech lat; adaptacja była kwestią czasu. I jak udana się okazała! Chcecie popatrzeć na przepysznie wyglądające jedzenie? Akademia Totsuki zaprasza. Lubicie over-the-top bajki? Tym bardziej zabierajcie się za seans. Komizmu każdej scenie gotowania dodaje podniosła, orkiestralna muzyka oraz abstrakcyjne wizje bohaterów na temat spożywanej potrawy. Jedyne co szczerze odrzuca mnie w Shokugeki to kompletnie nieuzasadnione i naprawdę niepotrzebne ecchi - serio Staff, byłoby zabawnie nawet i bez cycków. Ale i tak obejrzyjcie, warto.



Yahari Ore no Seishun Love Comedy wa Machigatteiru. Zoku - może ten sezon był 3deep5me. Może nie dojrzałam jeszcze by dostrzec jego głębię. To znaczy, na początku sądziłam, iż rozumiem. Byłam pod wrażeniem naturalnego chara developmentu 8mana, bez nagłej zmiany jego charakteru. Już w okolicach jedenastego odcinka miałam ochotę rzucić wazonem w ekran za każdym razem, gdy pojawiała się na nim nieopisanie drażniąca mnie siostra Yukino. Jestem w tym sama? Czy tylko mnie do szału doprowadzały te jej pasywnie-agresywne teksty i wyskakiwanie zza każdego rogu? Do dzisiaj mam pewne obawy, że gdy otworzę lodówkę, uśmiechnie się do mnie Haruno i powie, iż mój blog jest gówniany, a matka mnie nie kocha. W odróżnieniu od Takiego-senseja z Hibike, któremu przypisana osobowość pasowała, naprawdę nie rozumiem jaka była rola siostry. Druga sprawa, zmiana studia. Chara designy nie tylko są inne. One stały się po prostu brzydsze, animacja bardziej koślawa, sylwetki niestaranne. Jednak w obliczu zakończenia, jakość grafiki nie mogłaby mnie obchodzić mniej. Wspomniałam wcześniej o chara developmencie Hachimana; twórcy próbowali zrobić coś podobnego z Yukino i Yui. Próbowali. Bardzo próbowali. Tak bardzo, że trochę nie wyszło. Po raz kolejny, może to dla mnie zbyt głębokie. Może zwyczajnie nie oglądałam zbyt uważnie. Natomiast ostatni epizod pozostaje dla mnie bełkotem absolutnym. Jeśli liczyliście, że dojdą do jakiegoś porozumienia i podsumowania tych wszystkich depresyjnych rozmów o przyszłości, głęboko się myliliście. W finałowej scenie, Yuigahama stwierdza, iż podjęła decyzję. Nigdy się nią z nami nie dzieli. Nie tłumaczy nawet w jakiej sprawie była to decyzja. Cały odcinek wygląda jakby postacie coś robiły za kulisami przez ostatnich kilka dni i przyszły to tylko przedyskutować na kamerze. Seria bez podsumowania. Opinia bez podsumowania.

Był czas dla OTP 5ever.
Hachimana doprowadzono jednak do łez.
Dużo czasu przeznaczono też najgorsiejszaej dziewczynce.
Hiyowy rating: 6/10

Yamada-kun to 7-nin no Majo TV -  kto by pomyślał, że przyjdzie dzień w którym haremówkę ocenię wyżej od Yahari. Yamada-kun to kolejna z tego sezonu adaptacja bestsellerowej mangi. Cóż, hands down, (prawie, I mean you, Nisekoi) wszystkie z nich, wraz z pierwowzorami, faktycznie zasługują na pochlebne opinie na szeroką skalę. Szkolne życie, trochę magii, spore grono dziewcząt wokół jednego protagonisty, to już było tyle razy. Characters can make or break a show. To tylko moja opinia, ale w tym wypadku sprawdza się doskonale. Wybuchowy, lecz inteligentny Ryu Yamada, Urara Shiraishi, która łatwo mogłaby wpaść do szuflady nijakiej, cichej kujonki, jednak bynajmniej nie pozwala na to jej prostolinijność i ostry język, to tylko najgłówniejsza para. Jeśli żyliście pod kamieniem i jeszcze nie widzieliście Yamady-kun, a brak wam porządnej komediobajki w szkolnym settingu - odpalajcie od razu torrenta. In a nutshell: sensowne rozwiązania fabularne, logiczne postępowania bohaterów, świetne gagi, schludna grafika, przesympatyczni i nietypowi bohaterowie, uroczy opening, wprost perfekcyjne zakończenie. Aczkolwiek i tak czekam na s2 - materiał jest.


Ech, czyżby kolejna, nudna scena, w której jedna z dziewczynek próbuje
być lepsza od innych i robi protagowi bento?
Suprise motherfuckers, to Miyamura-kun!
Hiyowy rating: 8/10

I hehe plany na wiosnę:

-Akagami no Shirayuki-hime
-Aoharu x Kikanjuu
-Charlotte
-Clasroom Crisis
-Durarara!!x2 Ten
-Fate/kaleid liner Prisma Illya 2wei Herz
-Gakkou Gurashi
-Gangsta
-Gatchaman Crowds insight
-Gate: Jietai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri
-God Eater
-Jitsu wa Watashi wa
-Junjou Romantica 3
-Prison School
-Monster Musume wo Iru Nichijou
-Non Non Biyori Repeat
-Ranpo Kiteni: Game of Laplace
-Rokka no Yuusha
-Shimoneta to Iu Gainen ga Sonzai Shinai Taikutsu na Sekai
-Sore ga Seiyuu
-Ushio to Tora
-Working!!!

PS Jak zwykle, post był rodzony w bólach przez niemal miesiąc, toteż postarajcie się przymknąć oko na jakieś powtórzenia czy inne dziwaczne rzeczy. 
Następny PostNowsze posty Poprzedni postStarsze posty Strona główna