1. Mushishi Zoku Shou (oba sezony)
Gatunki: supernatural, okruchy życia
Targetowa widownia: seinen
Sezon wydawniczy: zima i jesień
Ilość odcinków: 10 + 10 (+25, sezon pierwszy)
Pros: muzyka, grafika, bohaterowie, symbolizm każdej z historii, odprężający klimat, cudowny opening, sam fakt bycia Mushishi - chyba nie muszę tłumaczyć pierwszego miejsca nikomu
Cons: długość, chcemy więcej
Hiyowy rating: 10/10
2. Gin no Saji 2014
Gatunki: okruchy życia, komedia
Targetowa widownia: shounen
Sezon wydawniczy: zima
Ilość odcinków: 11
Pros: bardzo zgrabne połączenie świetnej komedii z okruchami życia, wybitne studium na temat dorastania, poruszające codzienne problemy (pokroju zawyżonych oczekiwań ze strony rodziny), delikatny rozwój wątku romantycznego, muzyka
Cons: długość!
Hiyowy rating: 9/10

3. Gekkan Shoujo Nozaki-kun
Gatunki: komedia, romans
Targetowa widownia: shounen
Sezon wydawniczy: lato
Ilość odcinków: 12
Pros: niezwykle oryginalni i absolutnie przesympatyczni bohaterowie, bodaj najciekawsze grono, z jakim spotkałam się w moim mangozjebistycznym żywocie, nieprzewidywalność, genialny (GENIALNY) humor, świetny opening
Cons: i po raz kolejny - długość!
Hiyowy rating: 9/10


4. Ping Pong the Animation
Gatunki: sportowe, okruchy życia
Targetowa widownia: shounen
Sezon wydawniczy: wiosna
Ilość odcinków: 11
Pros: zagłębienie się w historie każdego z bohaterów w równym stopniu, sam fakt stworzenia interesującej serii o tak nudnej tematyce, wyborni bohaterowie, fantastyczny soundtrack, ciekawy sposób animacji i grafika
Cons: …ale choć ciekawe, momentami była zwyczajnie paskudne
Hiyowy rating: 9/10
5. Jojo's Bizarre Adventure: Stardust Crusaders
Gatunki: akcja, przygodowe
Targetowa widownia: shounen
Sezon wydawniczy: wiosna
Ilość odcinków: 24
Pros: interesujące, niecodzienne i zaskakujące rozwiązania fabularne, przy tak prostej osi fabuły, genialni bohaterowie (Polinareff! Kakyoin!), świetny soundtrack, fantastyczny klimat, czysty enjoyment 
Cons: momentami, niechlujna animacja i dość wolny pacing
Hiyowy rating: 8/10
6. Barakamon
Gatunki: komedia, okruchy życia
Targetowa widownia: -
Sezon wydawniczy: lato
Ilość odcinków: 12
Pros: cudowne przedstawienie relacji pomiędzy protagonistą, a Naru, oraz samego procesu zaadaptowania się w nowej społeczności, KLIMAT, prześliczny ending, oczywiście - humor!
Cons: długość, czemu tak mało odcinków
Hiyowy rating: 8/10
7. Fate/stay Night: Unlimited Blade Works (TV)
Gatunki: akcja, przygodowe, fantasy
Targetowa widownia: shounen
Sezon wydawniczy: jesień
Ilość odcinków: 12
Pros: adajnflsdjnfjsdns grafika, Shirou otrzymał zalążek charakteru, dużo najlepszej dziewczynki (Rin, oczywiście, wszakże to jej route), mnóstwo ciekawych dialogów, piękne walki, GRAFIKA
Cons: tak mało Gilgamesha, przerwa w jednym z najciekawszych momentów, spadek jakości animacji w ostatnim odcinku
Hiyowy rating: 8/10


8. Shirobako
Gatunki: okruchy życia
Targetowa widownia: -
Sezon wydawniczy: jesień
Ilość odcinków: 24
Pros: tona aluzji i nawiązań, świetny wgląd na produkcję bajek, przesympatyczne bohaterki, realizm przedstawionych wydarzeń, humor!, śliczna grafika (wszakże P.A Works)
Cons: ciężko stwierdzić, seria nie jest jeszcze zakończona (starałam się unikać takowych, jednak Shirobako już w połowie zdecydowanie zasługuje na to miejsce w rankingu)
Hiyowy rating: 8/10


9. Hanamonogatari
Gatunki: komedia, zagadki, supernatural
Targetowa widownia: -
Sezon wydawniczy: lato
Ilość odcinków: 5
Pros: to, co uniwersum Monogatari ma najlepszego - wysublimowany (;-;) fanserwis, inteligentne, interesujące dialogi, świetna grafika, dużo informacji na temat najlepszej dziewczynki (Kanbaru, oczywiście), doskonałe zakończenie
Cons: lekkie idealizowanie Araragiego i jego znikomej roli
Hiyowy rating: 8/10
10. Tamako Love Story
Gatunki: komedia, romans, okruchy życia
Targetowa widownia: shoujo
Sezon wydawniczy: wiosna
Ilość odcinków: 1 (film)
Pros: zachwycająca grafika, przepiękne ukazanie nastoletniego zauroczenia i rozwoju tego uczucia, nadanie historii finału, sympatyczni bohaterowie (brak Dery na plus!)
Cons: film dostaje zakończenie, które jednak pozostawia lekki niedosyt, przydałby się sequel tudzież dosłownie kilka minut więcej
Hiyowy rating: 7/10

.
..

11.Yuuki Yuuna wa Yuusha de Aru
Gatunki: mahou shoujo, fantasy, okruchy życia, dramat
Targetowa widownia: -
Sezon wydawniczy: jesień
Ilość odcinków: 12
Pros: prześliczny soundtrack, urocze bohaterki, naprawdę staranna grafika, interesujący zamysł fabularny, spory plottwist, zgrabne manewrowanie dramatem, przeplatając go z beztroskim życiem codziennym
Cons: zakończenie
Hiyowy rating: 7/10

I kilka innych bajek wartych uwagi (kolejność randomowa):
-Shigatsu no Kimi wa Uso (właściwie to miało się znaleźć w zestawieniu, jednakże seria jest niezakończona i mam maleńkie obawy, iż mogą ją do tego czasu zepsuć - niemniej jednak, jeden z moich ubiegłorocznych ulubieńców)
-Sidonia no Kishi
-Shingeki no Bahamut
-Kuroshitsuji: Book of Circus
-Kiseijuu: Sei no Kakuritsu
-Noragami
-Free! Eternal Summer
-Akatsuki no Yona
-Sabagebu!
-Space Dandy

PS Nie łudźcie się, w nadchodzącym roku wszyscy będziemy równymi podludźmi bez życia. Chińskie bajki same się nie obejrzą, nie wmawiajcie sobie. Nie ma za co! Za to nam wszystkim życzę urodzajnych czterech sezonów, jak najmniejszej ilości shitu - niestety, wiele już zapowiedziano, ale to nic, może świetne bajki nam wynagrodzą! Zresztą, z czegoś trzeba się śmiać.
W alternatywnej rzeczywistości stylizowanej na średniowiecze, nie dzieje się zbyt dobrze. Państwo przymiera głodem, niższe warstwy społeczne (stanowiące znaczną większość populacji) od lat pogrążone są w ubóstwie. Władca zasiadający na tronie w stolicy jest w istocie dzieckiem, kontrolowanym przez niewyobrażalnie brutalnego oraz zdeprawowanego premiera. Niewielka garstka szczęśliwców pławiących się w luksusach to ludzie równie okrutni, nieprzejmujący się losem reszty mieszkańców w najmniejszym stopniu. Publiczne egzekucje na zdrajcach stanu stanowią miejskie rozrywki, nikogo specjalnie nie szokuje widok ukrzyżowanych ciał bądź szafotu spływającego krwią. Do walki z tym chorym stanem rzeczy staje tajemna organizacja, której większość członków uznaje się za wyjątkowo niebezpiecznych, poszukiwanych listami gończymi kryminalistów- Night Ride. Widz zostaje wprowadzony w uniwersum poprzez oczy protagonisty, podróżnego szermierza, którego celem jest poprawa sytuacji w swojej rodzimej wiosce, Tatsumiego. Postanawia więc dołączyć do państwowej armii i zarobić na służbie. Na swej drodze, Tatsumi spotyka obficie obdarzoną przez naturę blondynkę, przedstawiającą się jako Leone, przez którą też zostaje, kolokwialnie mówiąc, wyrolowany. Bez grosza przy duszy, jego ostatnią opcją pozostaje spędzenie nocy na ulicy. Wtem jednak zdarza się Cudowny Cud - lituje się nad nim urocza arystokratka i zaprasza go do własnej posiadłości. Urzeczony tą niewymuszoną uprzejmością, zaznaje spoczynku w wyznaczonej mu komnacie. Cóż, powinnam raczej rzec - próbuje go zaznać. Do domu włamuje się bowiem grupa morderców, w której szybko rozpoznaje Night Ride. Gdy zamordowana zostaje rodzina młodej szlachcianki, Tatsumi staje do walki z czarnowłosą zabójczynią, aby ocalić swoją dobrodziejkę. Tylko że na tym nie koniec niespodzianek. Przerywa bowiem wspomniana już Leone, obnażając przed protagonistą mroczny sekret zaatakowanej posesji. Jak zareaguje on na odór rozkładających się zwłok, wyczuwalny zza drzwi przydomowej szopy...?

Nie będzie chyba ogromnym spoilerem czy zwalającym z nóg zaskoczeniem gdy powiem, iż w wyniku serii opisanych powyżej wydarzeń, Tatsumi przyłącza się do Night Ride. Absolutnie zdegustowany ludzkim zepsuciem, z którym przyszło mu się mierzyć, postanawia wspierać organizację w przeprowadzeniu rewolucji. Pierwszy odcinek zapowiada bajkę raczej ponurą, jeśli nie pokusić by się o nazwanie jej "przeciętniakiem dla edgy nastolatków". Największą jej bolączką jest kompletnie nierówny pacing oraz uciążliwa schematyczność. Przez pierwsze kilkanaście odcinków obserwujemy w zasadzie tę samą historię, w której jedyną zmianą są zmarłe postacie - ale o istnym morzu poległych za chwilę. Schemat wygląda tak - Night Ride wyrusza na misję, którą spełnia z mniejszym lub większym powodzeniem, odnosząc mniejsze lub większe straty. Nie zabrakło czasu dla scen wątpliwie potrzebnych, pokroju wspólnych zakupów, którym to zdarzało się zająć i pół odcinka. Kilka ostatnich epizodów to jazda bez trzymanki, seria gwałtownie przyspiesza, starając się udzielić odpowiedzi na wszystkie trawiące widza pytania oraz pozamykać wątki. Oczywiście, można by się kłócić, czy z dwojga złego, nazbyt pospieszne tempo, za niepozostawiające niedomówień zwieńczenie nie jest czasem lepsze, od urwania serii w kluczowym momencie. A mówiąc o zakończeniu, nieodparcie nasuwa się kolejne, mocno kontrowersyjne posunięcie twórców - odstąpienie od papierowego pierwowzoru. I tutaj można debatować nad jego słusznością, wszak każdy medal ma dwie strony. Historia faktycznie dostała jakiś finał (manga wciąż jest publikowana), tylko czy wodze fantazji nie zostały puszczone nieco zbyt luźno w trakcie realizacji ostatnich dwóch-trzech odcinków? Dobre zakończenie, poprzedzone serią kompletnych absurdów, nie smakuje aż tak przyjemnie.

A ile fantasy w fantasy? Niewiele, szczerze powiedziawszy. Bohaterowie, zarówno Night Ride, jak i Jaegers (organizacja uformowana w celu walki z tymiż buntownikami), posługują się tak zwanym Teigu (nie będę bawić się w tłumaczenie tej nazwy na język polski, nie chcę kaleczyć waszych delikatnych oczu, angielska translacja brzmiała jednak Imperial Arms). Już przy próbie wyjaśnienia ich egzystencji pojawiają się schody - nie dostajemy go bowiem nawet od samej serii. Czterdzieści osiem potężnych broni zostało stworzone sprzed laty w celu obrony Imperium. Jak? Przy użyciu magii. I to by było na tyle. Na ich temat otrzymujemy szczątkowe informacje; pojedynek pomiędzy dwoma użytkownikami niechybnie zakończy się śmiercią jednego z nich oraz żadne Teigu nie jest w stanie wskrzesić umarłego. Ich kształty oraz formy różnią się diametralnie, niektóre nie są nawet fizyczne, część z nich to pełne zbroje, zdarzają się miecze czy rewolwery. Skoro o umarłych mowa, może nareszcie przejdźmy do tej kwestii. Trupem ściele gęsto. I to bardzo gęsto, warto dodać. Zarówno szeregi protagonistów, jak i antagonistów (jakkolwiek by w tej sytuacji nie definiować jednego i drugiego) zmniejszają się wraz z postępem odcinków w zastraszającym tempie. Wnętrzności po ekranie nie latają, ale nadmierna cenzura także nie razi. Na pewno nie można odmówić twórcom odwagi w uśmiercaniu wyjątkowo lubianych bohaterów. Problem polega tylko na tym, że spora część z nich poniosła śmierć całkowicie niepotrzebnie. Ot, niemal w formie fanserwisu, od czasu do czasu usuwana zostawała kolejna postać. Albo i dwie. Ewentualnie cała grupka. To przecież i tak nie wnosiło nic do fabuły. Interesujący zamysł fabularny to wszakże nie wszystko - w tym wypadku, został zrujnowany przez brak pomysłu na wydarzenia, tuszowany krwawą sieczką.

Kolejnym aspektem, o którym niezbędnie muszę pomówić, są właśnie bohaterowie. Już na starcie poznajemy niezwykle rozległe grono. Pałeczkę protagonisty na zmianę przejmują Tatsumi oraz małomówna Akame, którzy zresztą bardzo szybko zawiązują platoniczną przyjaźń. Całą organizacją przewodzi Najenda, posiadająca za rywalkę poznaną w późniejszych odcinkach Esdeath, sadystyczną przywódczynię Jaegers. Jedną z najstarszych członkiń jest wspomniana już Leone, lwica nie tylko z racji formy swojego Teigu. Następna, Sheele, dostaje zbyt mało czasu antenowego, by zauważyć w niej coś więcej,  niż obfity biust. Damskie grono (harem?) zamyka Mine, obowiązkowa tsundere. W początkowym składzie znalazło się jedynie dwóch mężczyzn (za wyłączeniem Tatsumiego), a mianowicie lekkoduszny Lubbock oraz mający lekko, gejowskie zapędy, przesympatyczny Bulat. Jedenasty odcinek wprowadza kolejną dwójkę, mającą wypełnić miejsca poległych w walce. Moją największą sympatię zdobyła charyzmatyczna, a zarazem dość zdystansowana trucicielka, Chelsea. Niewiele mogę powiedzieć o Susanoo, aczkolwiek z niewyjaśnionych powodów, jego kreacja również przypadła mi do gustu. Relacje pomiędzy postaciami to jeden z niewielu aspektów, który powstrzymał mnie przed rzuceniem bajki w kąt już po pierwszych kilku odcinków, choć i tutaj sporo byłoby do poprawy. Poświęcenie dla przyjaciela to na pewno rzecz godna pochwały, tak samo zresztą jak wspieranie ich w ostatnich momentach. Naprawdę przyzwoicie ukazano rozwijające się więzi, przywiązanie postaci do siebie nawzajem wypadło zaskakująco naturalnie oraz zrozumiale. Chara development jest za to praktycznie nieistniejący. Większości postaciom już na początku niewiele brakowało; ja wolałabym jednak zobaczyć jakikolwiek ich rozwój. Tatsumi do końca pozostaje nieuleczalnym idealistą. Pomimo wszystkich wydarzeń, jakie powinny zmienić jego podejście do życia o sto osiemdziesiąt stopni, wciąż jest dość łatwowiernym i często naiwnym chłopcem. Bynajmniej jednak nie można mu zarzucić braku charakteru, nie należy też do niechlubnego grona wymoczków, umie stanąć w obronie samego siebie czy bliskiej osoby, przy okazji w miarę realistycznie oceniając własne umiejętności (a posiada, jak na shounenowego protagonistę, całkiem imponujące).

Proporcjonalnie odwrotnie do tempa akcji, spadała jakość animacji. Podczas gdy pierwszy epizod prezentował się nieźle, walka w ostatnim obfitowała w bezcenne ujęcia, pełne dziwacznych deformacji w oddalonych kadrach. Sama jej choreografia wołała o pomstę do nieba (co można powiedzieć w sumie o wielu z pojedynków w Akame ga Kill!!), cięcia z kilku metrów, walczący znajdujący się niemal wyłącznie w powietrzu (pomimo nieposiadania umiejętności lewitacji), oszczędzanie na animacji poprzez wyręczanie się typowym "rusza się tak szybko, że aż nie widać, narysujmy klatkę w pozycji startowej i podczas samego ataku, będzie super!"  Chara designy wypadły akurat udanie, każda postać wygląda przede wszystkim inaczej. Styl rysowania jest dość prosty, widać co prawda, że do dyspozycji posiadano niewielki budżet, ale i stroje, i Teigu wyglądają naprawdę interesująco. Oczywiście, ubrań nie zmienia nikt. Jakieś pozytywy, tak na dobry koniec? A i znalazłam. Soundtrack. Obie czołówki, wraz z endingami, wpadają w ucho, za to prawdziwa gratka to muzyka w tle. Znalazło się kilka kawałków chóralnych, trochę rockowej gitary - podczas gdy nadawała scenom klimatu, użyto jej zdecydowanie w zbyt skąpych ilościach. Po raz kolejny - szkoda!

Akame ga Kill!! to niemal książkowy przykład zmarnowanego potencjału. Owszem, nie zapowiadał się przełom w japońskiej animacji ani potencjalny klasyk. Oczekiwałam "jedynie" przyzwoitej opowieści o walce z korupcją, posypanej kilkoma moralnymi dylematami na temat dobra i zła. Moje rozczarowanie nie okazało się więc przesadnie bolesne, acz bynajmniej nie nazwałabym seansu wyjątkowo udanym. Seria miewała swoje momenty, potrafiła być klimatyczna, a nawet wzruszająca. To wszystko zginęło jednak pod górą truposzy i widocznym brakiem logicznej koncepcji. Daleka jestem od rekomendacji, pomimo odczuwania delikatnej sympatii względem bohaterów. Ot, niezbyt udany shounen fantasy, jakich wiele. Wyłączając, oczywiście, masowy mord na postaciach. I jeśli dla kogoś właśnie to jest czynnikiem motywującym do seansu - cóż, nie mnie już to osądzać.

Bohaterowie - 6/10
Fabuła - 4/10
Grafika - 5/10
Muzyka - 6/10
Całokształt - 5/10
1. Mawaru Penguindrum
Gatunki: fantasy, psychologiczne, dramat, romans
Targetowa widownia: wymaga kilku fałdek na mózgu, wskazałabym więc nieco starszego i dojrzalszego widza
Sezon wydawniczy: lato
Ilość odcinków: 24
Pros: wielowarstwowość fabuły, idąca w parze ze skomplikowaną metaforycznością oraz symbolizmem, relacje pomiędzy bohaterami, natężenie emocjonalne, grafika, soundtrack, klimat, całokształt, po prostu
Cons: nieco zbytnia szczodrość w obdarzaniu bohaterów Tragiczną Przeszłością
Hiyowy rating: 9/10


2. Steins;Gate
Gatunki: sci-fi, dramat, kryminał
Targetowa widownia: -
Sezon wydawniczy: wiosna
Ilość odcinków: 24
Pros: MADDO SCIENTISTO HOUOUIN KYOUMA,  oczywiście, włącznie z resztą bohaterów, równie charyzmatycznych, opening, cały soundtrack, schludna grafika, wybitne manewrowanie pomiędzy dramatem, komedią, a kryminałem, przeuroczy wątek romantyczny, doskonałe zamknięcie historii
Cons: niezbyt porywający wstęp
Hiyowy rating: 8/10 (subiektywnie 12/10)


3. Fate/Zero
Gatunki: fantasy, przygodowe, dramat, akcja
Targetowa widownia: seinen?
Sezon wydawniczy: jesień
Ilość odcinków: 12 (+ drugi sezon, 13)
Pros: w odróżnieniu od Fate/Stay Night - bohaterowie są dorośli, a co najważniejsze, dojrzali, całe grono jest zresztą niewyobrażalnie barwne i interesujące, boska animacja, soundtrack, ukazanie relacji między bohaterami, świetna adaptacja świetnego materiału
Cons: pierwszą serię dosłownie urwano (i to w trakcie walki!111)
Hiyowy rating: 8/10 (za Ridera i Wavera nawet i 10/10)


4. Nichijou
Gatunki: komedia, okruchy życia
Targetowa widownia: -
Sezon wydawniczy: wiosna
Ilość odcinków:  26
Pros: humor, humor, humor, humor, humor, Hakaze, humor, humor, humor, humor, humor, humor, Sakamoto, humor, humor, humor, Animacja, humor, humor, humor, OPENINGI, humor, humor, humor... you get the idea
Cons: none
Hiyowy rating: 9/10
5. Kimi to Boku
Gatunki: okruchy życia, komedia, romans
Targetowa widownia: shounen
Sezon wydawniczy: jesień
Ilość odcinków: 13
Pros: wspaniałe studium życia codziennego, brak niepotrzebnych udziwnień, zero fanserwisu, piękne ukazanie relacji pomiędzy postaciami, bliźniaki, OTP Mary x Chizuru, lekki, acz naprawdę zabawny humor (czy to czasem nie pleonazm...?)
Cons: OTP NIE DOSTAJE HAPPY ENDU (wątek zostaje zwyczajnie zepchnięty na drugi plan)
Hiyowy rating: 8/10


6. Usagi Drop
Gatunki: okruchy życia
Targetowa widownia:  jousei
Sezon wydawniczy: lato
Ilość odcinków:  11
Pros: rozczulająca atmosfera, bardzo spokojny i odprężający klimat, lekki humor, przesłodki ending, realizm
Cons: długość, aczkolwiek patrząc na zakończenie mangi - może to i lepiej...
Hiyowy rating: 7/10
7. Tiger & Bunny
Gatunki: fantasy, okruchy życia
Targetowa widownia:
Sezon wydawniczy: wiosna
Ilość odcinków: 25
Pros: KLIMAT!, świeżość i niesztampowość, nowe spojrzenie na typową bajkę o superbohaterach, ukazanie życiowych potyczek bohaterów oraz relacji pomiędzy nimi, soundtrack
Cons: pewna przewidywalność i powtarzalność, koszmarne CGI
Hiyowy rating: 7/10
8. Chihayafuru
Gatunki: sportowe, okruchy życia
Targetowa widownia: shoujo
Sezon wydawniczy: jesień
DoIlość odcinków:  25 (+ drugi sezon)
Pros:  zostaje zachowany balans pomiędzy sportówką, romansem, a okruchami życia oraz komedią, pojedynki karuty są pasjonujące, dowiadujemy się bardzo wiele o każdym z bohaterów, nawet drugoplanowych, soundtrack oraz chara designy
Cons: główna bohaterka jest wyjątkowo niedojrzała emocjonalnie
Hiyowy rating: 8/10 (once again, subiektywie - 11/10)
9. Hanasaku Iroha
Gatunki: okruchy życia, dramat, komedia, romans
Targetowa widownia: seinen
Sezon wydawniczy: wiosna
Ilość odcinków:  26
Pros: świetny chara development postaci, istny galimatias uczuciowy, niesprawiający wrażenia niczym z Mody na Sukces, oryginalna tematyka, w którą seria zgłębia się wybitnie dobrze, satysfakcjonujące zakończenie, zapierająca dech w piersiach grafika oraz animacja
Cons: zdecydowanie odradzam miłośnikom pościgów i wybuchów
Hiyowy rating: 8/10


10. Hotarubi no Mori e
Gatunki: dramat, romans, okruchy życia
Targetowa widownia: shoujo
Sezon wydawniczy: jesień
Ilość odcinków: 1
Pros: mówiąc krótko - proste, niedługie, a niewyobrażalnie skuteczne, nieskomplikowanie to naprawdę największa zaleta, wzruszające, z nienachalnym morałem
Cons: potwierdzone w praktyce -  przydługawy wstęp może zwyczajnie wynudzić
Hiyowy rating: 8/10


UPDATE
Doprawdy nie mam pojęcia, w jakich okolicznościach i z jakiej przyczyny to się stało, jednakże podczas tworzenia powyższej listy, kompletnie zapomniałam o istnieniu sezonu zimowego - stąd naturalnie wynika brak Level E oraz Madoki. Wyobraźcie sobie obydwie pozycje w dowolnym miejscu zestawienia, wedle własnego uznania. 

Nie tak dawno temu, za pustyniami i oceanami, żyła sobie Kopciuszek, zwana również Haną Morenos. Życie jej nie oszczędzało; przybrana rodzina (o prawdziwej danych brak) od najmłodszych lat urządzała sobie z niej prywatną służącą, rodzeństwo na dodatek kozła ofiarnego. Ale Hana egzystowała przecież w bajce; szczęście musiało się do niej w końcu odwrócić! I tak pewnego, zanurzając łyżkę w skromnym posiłku, jej oczom ukazała się ciemnoskóra nieznajoma w skąpym odzieniu. Nie, obiad nie zawierał psychotropów - kobieta i jej motor, korzystając z okna (zamkniętego, notabene), wtargnęli do domu, okupując tymczasowo stół. Prezentując zdjęcie noworodka, przybyszka żąda przekazania dziewczynki imieniem Hana - niewiele myśląc, gotowa zrobić bardzo wiele, aby tylko wyrwać się ze swojej piekielnej codzienności, chwyta dłoń kobiety i obydwie opuszczają mieszkanie, udając się w bliżej nieokreślonym kierunku. Jest Kopciuszek, mamy i dobrą wróżkę - czas na księcia, prawda? Cóż, tutaj nieco odstępujemy od baśni, bowiem celem podróży obu pań będzie odnalezienie ojca Hany, jak objaśnia jej porywaczka, a właściwie wybawczyni, przedstawiająca się jako Michiko. Kontynuując swoją opowieść, Michiko objaśnia, iż jest zbiegłą (równoznaczne z "poszukiwaną") kryminalistką, poszukującą swojej życiowej miłości, Hiroshiego Morenos, oraz jego zaginionej córki, której jedyne zdjęcie, jako noworodka, przekazała jej matka dziewczynki. No dobrze, jedna pozycja odhaczona, teraz pora na faceta. Istnieje jednak pewien problem. Hiroshi nie żyje. Nie, nie żartowałam! Domniemany ojciec naszego "Kopciuszka" naprawdę jest martwy. Na śmierć. Tak w każdym razie brzmi oficjalna wersja, w którą Michiko nie chce uwierzyć. Ile ma w swoim przekonaniu słuszności? Jeszcze się przekonamy. Jedno jest pewne - to będzie długa, a przy tym bardzo interesująca podróż.

Wystarczy rzut oka by utwierdzić się w przypuszczeniach, jakie prowokować może opening - bynajmniej nie mamy do czynienia z typowym settingiem zazwyczaj używanym w anime, jak chociażby współczesne, mniej lub bardziej postoapokaliptyczne, Tokio. Zamiast tego nasze bohaterki przemierzać będą szosy państwa przypominającego nieco Brazylię. W żadnym wypadku nie jest to jedyna rzecz wyróżniająca Michiko to Hatchin w nawale podobnych. Hanie i Michiko przyjdzie spotkać na swojej drodze całą masę ludzi, każdemu poświęcono przynajmniej odcinek. Epizodyczność jest tutaj zaletą, wraz z nowo odwiedzonym miastem bądź nowo poznanym bohaterem, widz zostaje wprowadzony w kolejną historię, mniej lub bardziej związaną z głównym wątkiem, czyli oczywiście, poszukiwaniem zaginionej miłości Michiko, Hiroshiego. Przewija się w nich ogrom wątków, jak handel narkotykami, prostytucja, ale i przyjaźń czy poświęcenie. Kraj, w którym dzieje się akcja serii, jest skorumpowany, biedny, niemal żyjący gangsterskimi potyczkami, choć z drugiej strony, niezwykle barwny, pełen festiwali oraz kolorów. Ciężko nazwać go pięknym, do szczęścia większości ludziom daleko i właśnie na tym polega kunszt kreacji tego świata przedstawionego. By przeżyć, społeczeństwo posuwa się do kradzieży, dystrybucji nielegalnych przedmiotów czy sprzedawania własnego ciała. Ich realia są brutalne, nietrudno więc zrozumieć zachowanie poszczególnych postaci. Tym właśnie bardziej cieszą małe rzeczy, rzadka, bezwarunkowa uprzejmość. Słodko-gorzki klimat utrzymuje się aż do zakończenia, w którym to emocje osiągają apogeum, a w momencie gdy sądzimy, że nic nie zabije tego smaku goryczy, jedna scena przywraca uśmiech.

Kolejną przyczyną sukcesu Michiko to Hatchin są bohaterowie. Jako pierwszą z pary protagonistek poznajemy dziesięcioletnią Hanę, jak na swój wiek, niebywale dojrzałą oraz obytą. Czemuż tu się jednak dziwić, życie jej nie oszczędzało, zmuszając do przedwczesnego porzucenia dzieciństwa. Nie znaczy to jednak; iż jej charakter nie ma już szans na rozwój - pomimo bycia naprawdę inteligentną, wciąż jest dzieckiem, które wiele o świecie nie wie. Wraz z postępem odcinków, obserwujemy jej przemianę, dorasta na oczach widza. Dużą zasługę ma w tym Michiko, z którą dość szybko zacieśniają więzi, utrzymując coś na kształt matczyno/siostrzano-córkowej relacji. Zresztą, ona sama jest nie mniej ciekawsza od Hany, choć może jej chara development nie zostaje aż tak wyeksponowany oraz znaczący. Musimy pamiętać, iż mamy do czynienia z dorosłą kobietą, jednakże nawet ona zmienia się pod wpływem swojej małej podopiecznej. Przeszłości Michiko poświęcono zaledwie kilka flashbacków, niby dowiadujemy się o niej całkiem sporo, głównie na temat znajomości z obecną przeciwniczką, a niegdysiejszą rywalką oraz przyjaciółką. Sam jej charakter można podsumować dość krótko - typowa latynoska. Za nie zawsze przemyślane czyny odpowiada temperament, jest twardą, niezależną kobietą lub przynajmniej takie sprawia wrażenie. Ma w sobie coś z dziecka, pewną naiwność, co ma swoje odzwierciedlenie w całej wyprawie obu pań; gonienie za nieżywą osobą jest wszakże czynem cokolwiek szalonym. Łatwo zauważyć kontrast ich osobowości, sprawdza się więc stare prawidło - przeciwieństwa się przyciągają.

Metaforyczną wisienką na torcie, kropką nad "i", nazwijcie to jak chcecie, jest naturalnie, oprawa audiowizualna. Każdy z odcinków otwiera wybitny, jazzowy kawałek, zwieńczeniem jest natomiast nieco spokojniejszy utwór w bardziej popowych klimatach. Nie ma co się oszukiwać, soundtrack to nie typ muzyki, którą nuciłabym sobie pod nosem dzień i noc. Idealnie ujmuje go dość nieprofesjonalny przymiotnik - dziwny. W swojej osobliwości, perfekcyjnie wpasowuje się natomiast w klimaty Michiko to Hatchin. Dzieli się również na dwie części; lekko kiczowatą, festiwalową muzykę (Coisa no.11, Voce Sabe, Ritmo Suado), coś pomiędzy elektroniką, a hip-hopem (Calca da Ginastica, Dulcimin', Pra te libertar) oraz naprawdę urodziwymi, spokojnymi i klasycznymi utworami, głównie wykonywanych na instrumentach strunowych, wpadającymi w jazz, sambę czy reggae (Desleixado, Gangorra, Cuidado!!), soundtrack zawiera również cudowne melodie, wprawiające w zadumę, z nutką sentymentalności, jak Desencanto tudzież Castelo de Cristal. Moim personalnym ulubieńcem pozostało Sozinho, wykonane na gitarze elektrycznej - ot, przywołuje wspomnienia związane z serią. Różnorodność zachwyca, OST jest niewyobrażalnie rozległe, nawet po przesłuchaniu go kilka razy, wciąż odkrywałam nowe utwory. Jako całość sprawdza się mistrzowsko, nadaje poszczególnym scenom niepowtarzalnej atmosfery, pozwalającego jeszcze lepiej wczuć się w klimat świata przedstawionego. O grafice nie mam do powiedzenia równie wiele, możecie odetchnąć z ulgą. Michiko to faktycznie piękna kobieta, chara designy są bogate, a bohaterowie często zmieniają stroje. Tła cieszą bogactwem szczegółów, zarówno odrapane ruiny budynków, jak i pustynne widoki prezentują się równie efektownie. Animacja stoi na przyzwoitym poziomie, co prawda przysłowiowych fajerwerków (obiecuję, koniec z tą poetyckością na dziś) nie uświadczymy, ale i nie uraczono nas zdeformowanymi kadrami czy statycznymi klatkami.

Kto mógłby potencjalnie zachwycić się tą serią? Cóż, myślę, że niemal każdy nieco bardziej wyrobiony widz. "Okruchy życia z akcją" to niezbyt rozbudowany "gatunek", toteż Michiko to Hatchin podwójnie stanowi swoistą perełkę. Czy mamy do czynienia z serią idealną? Niemalże. To prawda, poszczególnie historie mogły wymagać dopracowania (jedna nigdy nie dostała finału, ot, kolejny odcinek traktował o czymś kompletnie innym, jak gdyby w poprzednim nic się nie wydarzyło), za to ogółem ciężko dopatrzeć mi się jakichkolwiek znaczących wad. Zapraszam do podróży, miejsc starczy dla wszystkich!

Fabuła - 9/10
Bohaterowie - 10/10
Grafika - 8/10
Muzyka - 10/10
Całokształt - 9/10
Następny PostNowsze posty Poprzedni postStarsze posty Strona główna